- Neo Vampires http://www.neovampires.pun.pl/index.php - Peryferia miasta http://www.neovampires.pun.pl/viewforum.php?id=15 - Polana http://www.neovampires.pun.pl/viewtopic.php?id=19 |
Kamijo - 2010-12-12 20:02:11 |
Urzekająca dzikością, mistycznie mglista, dobitnie przejrzysta. Wieloznaczna, bowiem kojąca oraz przerażająca zarazem - taka mianowicie, jak każdy z nas. |
Ryu - 2010-12-12 20:14:05 |
Wampir średniego wzrostu o smukłej sylwetce i niepokojącym spojrzeniu odwiedził dzisiejszej nocy polanę, która znajdowała się zadziwiająco blisko jego wiejskiej, starej posiadłości zbudowanej na styl europejskich dworków. |
Kamijo - 2010-12-12 20:20:48 |
Uosobienie mroźnego podmuchu zimy, nieruchomo drążącego krwioobieg, wraz z nim zbliżyło się do zmrożonych bezruchem, oprószonym przyrodniczą podniosłością, okolic. |
Ryu - 2010-12-12 20:31:34 |
Drgnął nieznacznie czując obecność tak przytłaczającą, że niemal niewygodną dla samego Krwiopijcy. Poczuł także woń ziemi, perfum, czegoś odległego i zarazem znajomego. Wampir. Czuł, że jest blisko niego. Gdyby był którymś z poddanych, nie zachodziłby go od tyłu. - Czymże jest śmierć co mrozi wszystko wokół jak bezwzględna zima i skrada się za naszymi plecami jak przestępca...? - Zaczął ponurym głosem prawie bezszelestnie zaciskając palce na ostrzu noża by użyć go w razie potrzeby. Nigdy nie chodził bezbronny. |
Kamijo - 2010-12-12 20:39:28 |
Drgnienie.. oddech człowieczeństwa, stłumionego w ich serenadzie. Drgnień.. Wiekuistych. Ciągłych. Rozemocjonowanych. |
Ryu - 2010-12-12 20:49:02 |
Dlaczego milczysz?! - Zapytał suchym, przywodzącym na myśl ziemię w upalne lato, podniesionym głosem. Zagryzł dolną wargę w geście zdenerwowania i zaskoczenia, a może i nawet oburzenia milczeniem, odrzucając od uszu szepty wewnątrz swej świadomości. Stanął na równych nogach szybciej niż zdolne byłoby zauważyć oko ludzkie, jednak nie to posiadacza zimnego, przeszywającego spojrzenia. Odwróciwszy się w stronę długowłosego, bladolicego mężczyzny, dopiero wtenczas spostrzegł kim jest ta monumentalna, rosnąca przed nim postać. Jego Utracona Miłość. Potomek Róży. Ktoś o kim krążyły legendy wśród buntowników. Cofnął się o krok i otwarcie szarpnął nóż, który miał za pasem, a jego ciemne oczy niebezpiecznie się zwęziły, jak u polującego zwierzęcia. Gotów był do ataku. |
Kamijo - 2010-12-12 20:58:55 |
Jak każdy postronny obserwator mógłby się spodziewać, usta mężczyzny pozostały zamknięte. Nie uchyliły się tej nocy na milimetr, choć głos, powinnością z nich wypadający przy ludziach, rozległ się wcześniej. Z ciekawością blade oczy śledziły mimikę siedemsetletniego krwiopijcy, podobnego do człowieka bardziej, aniżeli wielu starszych. Szarpnięcie noża przeniknęło ciszę, by po chwili zanurzyć się w głuchocie otaczającego dwie istoty, lasu. Spojrzenie, wykute z lodu, zawisło na oczach buntownika. Gdyby umysł jego nie wysyłał jednoznacznych sygnałów, analiza gestów dostarczyłaby wniosków o tożsamości Ryu. |
Ryu - 2010-12-12 21:08:07 |
Nie byłby sobą gdyby zaczął uciekać, czy słaniać się na nogach pod wpływem ogromu siły stojącego przy nim Krwiopijcy. Zacisnął mocniej palce na nożu, który zaczął lekko drżeć pod wpływem siły z jaką to robił. Spojrzenie czarnych oczu nie odwracało się nawet, gdy jego spłoszony nieco ciężką i złowrogą atmosferą koń, zaczął niespokojnie charczeć i grzebać kopytem w ziemi. Uśmiechnął się niezwykle szyderczo i lekceważąco w stronę Najstarszego, podświadomie nie chcąc przyjąć do świadomości faktu, że gdyby obaj stoczyli walkę bez dwóch zdań by w niej poległ. - Widzę, że nie jesteśmy dla siebie obcy... - wycedził przez zęby, a zachowanie ogiera było coraz bardziej nerwowe. - Książę zszedł na niziny? Nie ma tu czerwonych dywanów, mój Miły... - Używał swej najlepszej broni jaką posiadał, a mianowicie języka. - Zniszczysz podeszwy swych butów. |
Kamijo - 2010-12-12 21:19:10 |
Dość już miał obłudy buntowników, tak słabych, jak tylko mogli się zdać, by nie otrzymać najwyższej z kar. Tak pokornych, że niejeden wierny poddany zdawał się przy nich podejrzanym. Pragnął silnych racji, mogących zespolić ideowo państwo, przewrotnie pomocnych. Bawiła Władcę skrajna w inną, niż dotychczas powszechnie obierana, stronę, postawa Ryu. Ten jeden próbował wydać się silniejszym, aniżeli był naprawdę, walecznym, jakim po prawdzie był. Słowa nie otrzymały odzewu. Tanie szyderstwo było kiepskim wstępem do znajomości. Jego Utracona Miłość nie przybył wszak na polanę po to, by atakować. Nie zbliżył się w celu zabicia. Gdyby miał to w zamyśle, krwiopijca stałby się żałosnym pyłem, zanim zdążyłby zorientować się o sytuacji. |
Ryu - 2010-12-12 21:29:05 |
Nie dało się wyrazić zaskoczenia, jakie wykwitło na twarzy Ryu, kiedy Jego Utracona Miłość najzwyczajniej postanowił nie zwracać na jego zaczepki uwagi. Obraz legendy, który ocierał się o wargi każdego z buntowników o żądnym przelewu krwi, wyniszczania warstwy młodych wampirów i chęci zdominowania starszych diametralnie różnił się od tego, który widział w tym momencie. Dostrzegając niesamowity spokój, również się uspokoił. Jego brwi lekko się rozluźniły, a twarz nabrała zaciekawionego i podejrzliwego wyglądu - Boi się. - Mruknął pod nosem na zupełnie inny niż dotychczas temat. Rozluźnił palce na nożu, który ostrożnie i wciąż niepewnie wsunął za pas. |
Kamijo - 2010-12-12 21:37:04 |
Ponoć królewskie życie było ceremonialną monotonią. Nie dla króla krwiopijców. Słyszał o sobie tak ciekawe fakty, iż rozrywki starczyłoby mu na wiele nocy. Noce zaś spędzał samotnie, objęty refleksją nad otaczającym go światem. Nie sposób było w takim stanie, ze zdolnością umysłu, towarzyszącą jego zachłanności, nie słyszeć jęków rozpaczy, westchnień rozkoszy, kpin i plotek. Bluźniono na temat jego wieku i siły, podawano w wątpliwość klarowne intencje. Każdego plotkarza miała spotkać adekwatna do zasług kara. Potomek Róży był nieprzewidywalna - niezwykle surowy, gdy zaszła potrzeba i miłościwy, kiedy to miłością dało się uleczyć winy. |
Ryu - 2010-12-12 21:44:50 |
Stanął pod drzewem i z kapryśnym wyrazem twarzy zlustrował zarówno swego rumaka jak i mężczyznę, który go głaskał. Ryu ulegał zbytnio plotkom i pomówieniom, oceniając pochopnie. Jak tu jednak postępować, jeśli ma się przed sobą monumentalną siłę, o której nie wie się kompletnie nic? Bezpieczniej jest ją wrzucić do wora zła i niegodziwości i odpychać wszystko co ze sobą niesie. - Po co przybyłeś Książę? - Zapytał unosząc pytająco swoje cienkie, ciemne brwi ku górze. |
Kamijo - 2010-12-12 21:52:52 |
Choć skupiony był na ogierze, wzrok jego obrazował podzielność uwagi. Obarczał nim bowiem oblicze Ryu i malujące się na nim, niczym w kalejdoskopie, emocje - choć złagodzone, nadal intensywnie ludzkie. Wielu oddawało się świadomości grupowej, zyskując w ten sposób złudne poczucie bezpieczeństwa. Trudniej było się buntować w pojedynkę, łatwiej zaś przekonać się do racji, dotąd potępianych - o dziwo, wedle indywidualnego toku refleksji. Dlaczegóż więc buntownicy wyznawali w tłumie takie same idee, uznając je, każdy po kolei, za prywatne? Było to godne pogardy. |
Ryu - 2010-12-12 22:01:10 |
- Mój dom...? - Zapytał ponownie wyraźnie zaskoczony Jego słowami. Czy komukolwiek mogła podobać się ta rudera w której mieszkał? Rudera o zabitych oknach, chowająca pod podłogą rodzinę szczurów, zaległa kurzem i śmierdząca stęchlizną? - Rozsypująca się rudera? - Zadał jeszcze jedno pytanie nie czekając wszakże na odpowiedź. Z jego ust popłynął krótki, rozbawiony śmiech co zostało podkreślone przez przeczący ruch głową, obrazujący niedowierzanie. - Chcesz obejrzeć progi wiejskiej rudery, Najstarszy? Twego przeciwnika? - Choć słowa były niezbyt przyjazne, ton głosu był spokojny, głęboki i miękki. |
Kamijo - 2010-12-12 22:10:12 |
Długa chwila ciszy potwierdziła wcześniejsze słowa Najstarszego. Złożoność estetyzmu mężczyzny o oczach z lodu polegała na tym, iż odnajdywał piękno nie zawsze w formach oczywistych. Na pierwszy rzut oka zdawał się szablonowym romantykiem, wymarzonym w fantazjach arystokratą, nie wnoszącym jednak do życia istoty obdarowanej jego podniecającą obecnością. |
Ryu - 2010-12-12 22:20:13 |
- Często obserwujesz mój dom...? - Zapytał już nadzwyczaj spokojnie, opanowanym głosem. Gdyby ktoś zestawił te dwa charaktery: Teraźniejszy i ten z przed chwili, nie powiedziałby, że Ryu to jedna i ta sama osoba. A jednak. Na tym właśnie polegała chaotyczność jego charakteru. Raz był iście anielski, innym razem przypominał diabła wcielonego. Powiódł wzrokiem w tamtym kierunku - To mój rodzinny dom. Dom rodziny Akatsuka. Nie mógłbym nie widzieć tarasu i obdrapanej poręczy, którą sam za młodu uszkodziłem. - Odpowiedział i westchnął niemal bezgłośnie podchodząc do swego konia i lekko przeczesując jego grzywę palcami - Chcesz zobaczyć jego wnętrze? |
Kamijo - 2010-12-13 14:08:52 |
- Bywałem w jego okolicach kilkakrotnie, na przełomie wieków. - odparł zgodnie z prawdą. Nie zamierzał grać z Ryu w podchody, ani też wychodzić jedynie z punktu widzenia przeciwnika choć jasnym było, iż w czasie sekundy mógłby go pozbawić życia. Tym bardziej zdawał się spokojny, iż miał przed sobą osobliwy charakter - nieprzewidywalny, niewątpliwie dziecinny, ale i też symbolizujący męskie przeżycia. |
Ryu - 2010-12-13 14:15:42 |
Omiótł Go chłodnym, przenikliwym spojrzeniem, słysząc Jego słowa. Bez słowa zaczął siodłać konia, którego na moment uwolnił z uprzęży - Chcesz go zobaczyć, Książę? - Poprawił się, choć tonem niezwykle aroganckim. Nie znosił, gdy ktoś zwracał mu w jakikolwiek sposób uwagę. |
Kamijo - 2010-12-13 14:17:50 |
Nijak nie drgnęła mimika Potomka Róży, jakoby odbijały się od niej wszelkie przejawy szczeniackiego honoru. Po chwili, każącej rozmówcy czekać na odpowiedź, skinął głową - ledwo dostrzegalnie, aczkolwiek dla wampira nie tak młodego wiekiem, wystarczająco. Oczekująco uniósł brew. |
Ryu - 2010-12-13 14:22:03 |
Przez moment zastanawiał się dlaczego to robi. Dlaczego zabiera kogoś kto nie jest jego przyjacielem, do progów swego domu w którym nikt nie bywał od wieków. Wszedł na konia i westchnął w owym rozmyślaniu, skinąwszy mu głową, by wsiadł za nim. Musiał jakoś go dowieźć. Zaraz jednak przemknęło mu przez myśl, że Najstarszy wcale nie jest taki zły... Szybko jednak odgonił owe myśli. |
Kamijo - 2010-12-13 14:32:33 |
Słuszną była refleksja młodszego krwiopijcy. Nie każdy miał odwagę choćby spojrzeć w zimne oczy, cóż dopiero przedłużać obecność niepokojącej istoty u swego boku. Ryu nie oddał się pozorom, w jakie natura oblekła duszę, zrodzoną z prawdy. Aura smutku, obejmująca przywódcę buntowniczego klanu sprawiała, iż Władca w umysłowej zachłanności zapragnął stracić kilka chwil. Ulotna myśl, niejako komplementująca Złotowłosego, nie wpłynęła na jego zachowanie, jak gdyby nie słyszał. Zgrabnym ruchem, zsynchronizowanym z subtelnym podmuchem wiatru, znalazł się za Ryu. Objął go jedną ręką w pasie, w ten sposób zachowując wygodę ich obu. |
Ryu - 2010-12-13 14:41:28 |
Czując Jego dłoń na brzuchu spojrzał na nią przelotnie, zaraz pędząc konia kłusem. Wiadomym było iż jego dłoń była przeraźliwie chłodna, jakby obejmowała go dłoń wykuta z lodu. Ale innym spojrzeniem też patrzył czarnowłosy Krwiopijca. Jako, że nie odczuwał różnic temperatur, tą czuł jak nieco chłodne żelazo. Jadąc kłusem przez polanę starał się nie myśleć nad niczym. Wielkim postępem było to iż pozwolił mu za sobą siedzieć. Tamten mógł go bowiem zgnieść w każdym momencie, zanim Ryu zdążyłby skinąć palcem. |
Kamijo - 2010-12-13 14:46:48 |
Gest Najstarszego był lekki i stalowy zarazem. Nie wykonany gwałtownie, świadczył jednak o stanowczości. Sposób, w jaki podtrzymywał Ryu Kamijo mógł postronnemu obserwatorowi także przywodzić na myśl czujność. Nigdy blondyn nie zabijał, mając wroga tyłem do siebie - za wyjątkiem chwil, w których nie plamiło to godności żadnej ze stron. Takich zaś było niewiele. Miarowe falowanie wprawiało jasne loki w lekki ruch, rozwiewając wokół zapach śmierci, jaśminu, ciężką woń męskości oraz staromodnych perfum. Dostrzegał w oddali sylwetkę domu, którego detale zdążył z zewnątrz dokładnie obejrzeć. |